Nasze złowrogie alter ego, czyli o „Najlepszym” i „Cichej nocy” [Uwaga, spoilery!!!]

Pisząc tę recenzję mam mały problem. „Najlepszy” i „Cicha noc” weszły do kin prawie w tym samym czasie (chyba w odstępie jednego tygodnia), a ponieważ oba filmy uważam za bardzo wartościowe, to oba w sumie zasługują na parę słów z mojej strony. Zwłaszcza, że i jeden, i drugi poruszają temat najmroczniejszych zakamarków ludzkiej duszy, w związku z czym w niektórych aspektach są dość podobne. Choć, oczywiście, finalnie się różnią, gdyż „Najlepszy” to przykład historii w stylu „od zera do bohatera”, natomiast „Cicha noc” ukazuje coraz głębsze nurzanie się w degrengoladzie. Podczas gdy pierwszy z filmów daje widzom nadzieję na lepszy los, drugi ją odbiera.

7bd4e823e1019800751e25a5b0bd3c69
Chyba każdy z nas zna taki obrazek z własnego życia, gdy cała rodzina zasiada przy wigilijnym stole. Pytanie jednak, ile jest w tym fałszu?

Adam z „Cichej nocy” wraca z Holandii na Święta Bożego Narodzenia do znajdującego się na mazurskiej wsi domu. Właściwie od samego początku wszystko wydaje się nie takie, jakie być powinno w ten magiczny dzień. Bohater za ciężkie pieniądze wynajmuje luksusowy samochód, by potem chwalić się przed rodziną, że to rzekomo „jego” własny (a jednocześnie szkoda mu 2 zł na toaletę na stacji). Konsekwentnie nie odbiera też telefonów od swojej ciężarnej i samotnej w wigilijny wieczór dziewczyny, a jeśli już, to kłamie jej, że dopiero jest w drodze. Bardziej, niż na byciu z rodziną, zależy mu na dogadaniu się z ojcem i rodzeństwem w sprawie własności domu dziadka – dzięki sprzedaży tej nieruchomości będzie mógł założyć własną firmę i ułożyć sobie życie za granicą. No właśnie… Adam cały czas podkreśla, jak bardzo pragnie uciec z Polski i nie być taki, jak jego własna rodzina. A jaka ona jest? Powiedziałabym, że raczej patologiczna. Przez cały film z rozlicznych szaf wychodzą przysłowiowe trupy: alkoholizm zarówno ojca, jak i dziadka, do którego negatywny stosunek ma w zasadzie tylko matka, bo reszta w ogóle nie widzi w tym poważnego problemu (w tym Adam). Przemoc domowa. Zdrady, mniejsze lub większe konflikty i waśnie. Nawet plantacja marihuany. Cała ta degrengolada przykryta jest świąteczną iluzją, według której w Święta rodzina jest najważniejsza. Z rzadka spod tej warstwy fałszu wyziera autentyczne uczucie miłości i rodzinności (pierwsza scena gry Kasi na skrzypcach, nomen omen niemiłosiernie rzępolącej. Warto zwrócić uwagę na zachowanie ojca dziewczynki, granego przez Jakubika), zaraz jednak brutalnie i po chamsku spychane w niebyt (sposób, w jaki pijany dziadek przerwał występ Kasi). Bohaterowie rozpaczliwie trzymają się świątecznej iluzji, nie chcąc spojrzeć strasznej prawdzie w oczy. Podkreślone zostaje to zwłaszcza pod koniec filmu, gdy po pożarze domu dziadka wszyscy… idą po prostu do kościoła na pasterkę, a Kasia, najmłodsza z bohaterów (i JESZCZE niewinna), stwierdza, że lepiej być ze wszystkimi. Filmowa rodzina nie chce się zmienić, jest im „ch****o, ale stabilnie”. Paradoksalnie, są na swój sposób szczęśliwi, natomiast prawdziwym przegranym okazuje się tu Adam. Chłopak traci wszystko, na czym mu naprawdę zależało i zostaje sam.

96a8f5836c8520069f634c5e4f3d.1000
Trzeba to przyznać: charakteryzatorzy potrafili w „Najlepszym” pokazać, że zostanie narkomanem nie opłaca się choćby z tego powodu, że potem wygląda się jak zombiak.

Zgoła odmienną perspektywę prezentuje „Najlepszy”. To oparta na faktach historia Jerzego Górskiego, narkomana, któremu udało się wyjść z nałogu i zostać mistrzem świata w podwójnym Ironmanie (triathlonie). Przyznam szczerze, że jeśli kiedykolwiek ktoś w mojej obecności stwierdzi, że polskie kino nic sobą nie reprezentuje, to chyba podsunę mu ten właśnie film. Łukasz Palkowski bowiem z naprawdę ogromną wrażliwością opowiada historię człowieka, który wyrwał się z koszmaru nałogu i własnymi siłami stworzył dla siebie nowe życie. Sport to tylko tło, samo zdobycie tytułu mistrza świata w Ironmanie tak naprawdę nie jest istotne. Główny bohater bowiem toczy walkę przede wszystkim z sobą samym, a stawką jest jego własne życie. To protagonista i antagonista w jednym, co zostało genialnie ukazane poprzez motyw nie-lustrzanego odbicia. Na dodatek zmieniającego się odwrotnie proporcjonalnie w stosunku do samego Jerzego. Bohater i jego alter ego wpierw są tacy sami, wszystko jest świetnie. Następnie on się zmienia fizycznie (psychicznie oczywiście również), ale ono pozostaje piękne, utwierdzając Jerzego w przekonaniu, że wciąż jest królem życia. Gdy jednak ten podejmuje walkę i próbuje wyjść z nałogu, odbicie zamienia się w blady i pokryty strupami koszmar, usiłujący nakłonić do powrotu do starego życia (reprezentowanego między innymi przez chory związek z tak samo ćpającą Grażyną) i sięgnięcia po prochy. Alter ego nosi wiele imion. Można je nazwać nie tylko lustrzanym odbiciem, ale również demonem lub nawet podstępnym pasożytem. Zależy mu bowiem przede na tym, by jego „nosiciel” trwał w uzależnieniu – za takim określeniem przemawia między innymi scena, gdy alter ego protestuje przeciwko dokonanej przez Jerzego próbie samobójczej. Da się je jednak pokonać, a przynajmniej odsunąć na bok i nie pozwolić mu na dominację (bo czy da się raz na zawsze wyzwolić ze szponów jakiegokolwiek nałogu?). Potrafią tego dokonać – no właśnie – jedynie najlepsi. Jerzy stanowi dokładne przeciwieństwo bohaterów „Cichej nocy” i choć, jak wspomniałam wyżej, jest to historia z rodzaju „od zera do bohatera”, to nie podana w banalny sposób. Nie uświadczymy tu patetyzmu i sztampy, jaka zazwyczaj charakteryzuje tego typu amerykańskie produkcje. Świat Jerzego Górskiego jest brudny, naturalistyczny, okrutny i pełen autentycznego cierpienia, co nie stoi jednak w sprzeczności z wyłaniającym się z tego całego bagna bohaterstwem. Ale nie takim w rodzaju Supermana lub Batmana. Jest to bohaterstwo dnia codziennego, polegające na spojrzeniu prawdzie w oczy i przeciwstawieniu się własnym słabościom. Ja byłam „Najlepszym” mocno poruszona i parokrotnie w trakcie seansu uroniłam łezkę. Trudno powiedzieć jednoznacznie, czy to zasługa scenarzystów, którzy najwyraźniej zrobili świetny research, czy też Jakuba Gierszała – aktora do tej pory przeze mnie raczej niedocenianego. Mam jakieś takie wrażenie, że Jerzy Górski to jego rola życia.

film-najlepszy-jerzy-górski-Jakub_Gierszal_8_fot_R_Palka-e1509698791690

1 Comment

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s