Pośmiejmy się z wujcia Stalina

Ostatnio w polskich kinach (w niezbyt szerokiej dystrybucji, na seans trzeba iść raczej do kin studyjnych) pojawiło się najnowsze dzieło Armando Ianucciego, czyli „Śmierć Stalina”. Opisywany jako czarna komedia, ma za zadanie robić sobie jaja z krwiożerczego dyktatora i jego pomagierów oraz następców. Nic więc w sumie dziwnego, że władze rosyjskie zareagowały na niego dość alergicznie, został wycofany z dystrybucji w Rosji i oskarżony o szkalowanie rosyjskich symboli narodowych (chodzi o sposób, w jaki przedstawiony został między innymi obwieszony orderami Żukow). Na szczęście w Polsce nie ma najmniejszych problemów z pójściem na seans i wszyscy możemy razem z Ianuccim oraz aktorami pośmiać się z wujaszka Stalina. Tyle że już bezpośrednio na sali nikt tego nie robi.

6F89E046-093E-4E7B-A12C-6006E1E2897B_cx4_cy1_cw88_w1597_n_r1_s

Moskwa 1953 roku. Piękna Maria Yudina gra na fortepianie podczas koncertu, którego nagranie zażyczył sobie sam Stalin. Gdy jeden z żołdaków przychodzi odebrać płytę dla wodza, pianistka dołącza do paczki liścik, w którym rzekomo zawarła wyrazy uwielbienia dla ojca narodu. W rzeczywistości jednak przelała na papier swoje szczere myśli. Stalin wymordował jej rodzinę oraz przyjaciół i dziewczynie nie zależało już na zachowaniu własnego życia. Yudina ostatecznie jednak nie ponosi żadnych konsekwencji, a dyktator po przeczytaniu liściku rechocze i…. pada martwy. Wkrótce po jego śmierci rozpoczyna się dziki wyścig po władzę, w który uwikłane zostają również dzieci Stalina, Swetlana i Wasylij, jedyne rybki pośród rekinów. Główny konflikt rozgrywa się jednak między Berią a Chruszczowem, przy czym ostatecznie wygrywa ten drugi, rozprawiając się z rywalem dość brutalnie. Wkrótce zostanie on jednak zastąpiony przez Breżniewa, co film na koniec bardzo ładnie nam sugeruje. Fabuła, rzecz jasna, nie jest specjalnie zaskakująca. Każdy, kto zna historię, wie mniej więcej jak to się wszystko potoczy. Tym, co liczy się tu najbardziej jest humor.

09deathofstalin-2-master675

A ten jest dosyć specyficzny. Można by wręcz rzec: slapstickowy. Postacie biegają, wymachują rękami, klną siarczyście, obrzucają się nawzajem inwektywami. Jedna absurdalna sytuacja goni drugą, a bohaterowie są śmieszni w tej swojej pogoni za stołkiem i przysłowiowym podstawianiu nogi rywalom. Aktorzy dobrze się bawią i to naprawdę widać. Znają się zresztą na swojej robocie – wystarczy wspomnieć, że w roli Mołotowa obsadzony został Michael Palin, który w filmie Ianucciego najwyraźniej czuje się jak ryba w wodzie. Podobnie Jason Isaacs, sprawdzający się jako wielki, obwieszony orderami złol z kałachem w ręku (nie wiem w sumie, czy widziałam tego aktora w jakiejkolwiek… łagodnej roli), a także Steve Buscemi, czyli niepozornie wyglądający, ale tak naprawdę podstępny Chruszczow. „Śmierć Stalina” to taki Monty Python, ale wstawiony w realia Związku Radzieckiego. Humor bardzo brytyjski, ale chyba niekoniecznie trafiający w gusta widzów z innych krajów, zwłaszcza z Europy Centralno-Wschodniej. Na „moim” seansie bowiem śmiała się bowiem głównie pocieszna grupa staruszków, a i to nie tak znowu często. Reszta widzów milczała jak zaklęta. Podobną rzecz da się zauważyć przeglądając recenzje i wypowiedzi polskich internautów na forach. Trochę kiepsko jak na film, który miał być mimo wszystko komedią. Wyczyny bohaterów Ianucciego śmieszą chyba głównie Zachodnich Europejczyków, którzy podczas oglądania podobno „rżą gremialnie ze śmiechu” (niektórzy recenzenci byli na seansach w Paryżu i UK, stąd mam takie informacje). Owszem, przedstawione w filmie sytuacje są absurdalne. Tylko że one działy się naprawdę* i ten cały absurd najczęściej prowadził do realnej tragedii. W takim kontekście jakoś mniej śmieszy wpadający w panikę dyrektor radia, który ubranego w szlafrok dyrygenta wyciąga nocą z domu, a na widownię z powrotem ściąga ludzi z ulicy, bo nikt nie nagrał dla Stalina koncertu.

*Tak, Stalina naprawdę znaleziono na podłodze unurzanego we własnych odchodach. Wymordowanie najwybitniejszych profesorów medycyny z powodu rzekomego „spisku lekarzy” również miało miejsce. W ogóle całkiem sporo scen z filmu wydarzyło się naprawdę.

isaacs_main

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s