Kiedy Han poznał Chewiego

To nie będzie raczej bardzo długa notka, bo podobnie jak Kusi na Kulturę nie wiem w zasadzie o czym pisać akurat w temacie „Gwiezdnych Wojen: Hana Solo”. Myślałam i myślałam, długo czasu zajęło zabranie się za wpis na bloga, ale w końcu nic nie wymyśliłam. Być może nawet nie dobiję do tych 500 słów, o których kiedyś czytałam, że powinny stanowić niezbędne minimum w każdej notce na blogu 😉 . „Gwiezdne Wojen: Han Solo” to bowiem film nijaki. To znaczy, może inaczej: nie można ocenić go jako złą rozrywkę. Akcja bowiem jest wartka, losy postaci nawet angażujące, a sami bohaterowie łatwi do polubienia i podążania za nimi. Film ten jednak nie jest ani dobry, ani zły. To solidna rzemieślnicza robota, nie wywołująca jednak efektu „wow!”. Ot, taki filmik do obejrzenia przy niedzielnym kotlecie, gdyby nie efekty specjalne, które jednak warto zobaczyć w lepszej jakości na dużym ekranie.

null

Być może problem tego filmu leży w dużej mierze w wyborze protagonisty. Han Solo to jednak postać mocno wyeksploatowana w kulturze popularnej i w zasadzie nie było takiej potrzeby, by wyjaśniać wszystkie wątki dotyczące tego bohatera. No, ale wiadomo, kasa, kasa, kasa… A ponieważ Hana (tego w wykonaniu Harrisona Forda) kocha się tak, jak naszego rodzimego Bohuna, czyli jako niegrzecznego, niepokornego chłopca (tacy są najbardziej pociągający, a nie jakiś nudny Skrzetuski!), to Disney na pokazaniu przeszłości najsłynniejszego przemytnika Galaktyki postanowił się jeszcze dorobić. Być może to tylko moje odczucie, ale w rezultacie wyszedł film jakby przeznaczony dla młodszych widzów, coś w rodzaju niegdysiejszych seriali, takich, jak „Przygody młodego Indiany Jonesa”, „Młodego Herkulesa” lub „Młodego Tarzana”. Wiecie, nie na darmo w praktyce scenariopisarskiej dostosowuje się wiek bohaterów do wieku docelowej widowni…

kim-jest-qi-ra.jpg1_

W przeciwieństwie do wielu innych osób, nie uważam, by Alden Ehrenreich nie sprawdził się w głównej roli. On po prostu dostał do zagrania taką, a nie inną postać. Napisany przez scenarzystów Han jest zwyczajnie nudny! To dobry naiwny chłopak, który chciałby być zły i nieuczciwy, ale to nie leży w jego naturze. Ciekawsza wydaje się już niejednoznaczna postać Qi’ry, której głównym priorytetem jest po prostu… przeżyć. Nie miłość, nie ideały, ale po prostu przeżycie. I jakkolwiek by nie krytykować Emilii Clarke ogólnie za grę aktorską (nie uznaję jej za „drewno”, mam chyba kompletnie inną definicję tego pojęcia, niż inni ludzie), uważam, że razem z Donaldem Gloverem stworzyli najbardziej intrygujące postacie w całym filmie. Słabo przy nich wypada nawet główny antagonista (albo przynajmniej jeden z dwóch głównych. Mówię tu o końcowym cameo), grany przez Paula Bettany’ego. O jego Drydenie wiemy przede wszystkim, że wraz z głównymi bohaterami mamy się go bać. I tyle. Ale dlaczego właściwie ten bohater ma w nas wzbudzać przerażenie? Tego już nie wiadomo, bo scenarzyści i reżyser nam tego NIE POKAZALI. A w filmie powiedzieć i pokazać to nie to samo. W konsekwencji Dryden wydaje się być dość słabym i płaskim antagonistą.

darth-maul-cameo-star-wars-solo

„Gwiezdne Wojny: Han Solo” to bardzo prosta historia. Sprowadzić ją można w zasadzie do paru punktów:

  • Han przeżywa pierwszą miłość. Ta koniec końców okazuje się być niespełniona, bo w poźniejszych latach swojego życia nasz przemytnik oczywiście poznaje Leię, a o Qi’rze nigdy więcej już nie usłyszymy.
  • Han spotyka Chewbaccę.
  • Han spotyka Lando.
  • Han zdobywa Sokoła Millenium.
  • Han traci chłopięcą niewinność (jakkolwiek to nie brzmi 😉 )

I tyle. Czy naprawdę trzeba było robić cały film, aby zobrazować nam te wątki? W moim przekonaniu nie, choć oczywiście najnowsze dzieło Rona Howarda to wielka gratka dla fanów duetu Han&Chewie (a raczej trio Han&Chewie&Sokół Millenium). Na pewno nie wnosi nic nowego do świata Gwiezdnych Wojen, w przeciwieństwie do „Rogue One”, które za pomocą kompletnie nowej protagonistki, Jyn Erso, wytłumaczyło widzom wątek wady konstrukcyjnej Gwiazdy Śmierci.

P.S. – Nie mogę przestać się zastanawiać dlaczego charakteryzatorzy dali Thandie Newton tak okropną fryzurę.

P.S. 2 – Emilia Clarke z kolei wyglądała naprawdę zjawiskowo w tych ciuchach. To piękna dziewczyna, gdy akurat nie tańczą jej brwi.

P.S. 3 – Czyli jednak dobiłam do tych 500 słów. Hmmm….

solo-db-history-han-qira-corellia_6e8cff1a

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s