Bo w nas lęgnie się Zło, czyli z rezerwą o „Klerze”

Najnowszy film Wojtka Smarzowskiego to obecnie chyba najgorętszy wątek sezonu (oprócz Henry’ego Cavilla w roli Geralta i plotek o czarnoskórej Ciri), a tymczasem ja po seansie czuję się nieco rozdarta wewnętrznie. Z jednej strony odetchnęłam z ulgą, bo reżyser nie poszedł tropem taniej sensacji, o co bardzo łatwo przy tak kontrowersyjnym akurat temacie. Z drugiej jednak Smarzowski stawia dość jednostronną diagnozę: Kościół Katolicki to instytucja od góry do dołu przeżarta Złem. Tak, tak, takim z dużej litery. Takim, z którym nie ma się szans wygrać lub je zmienić.

11322608-kler-fot

„Kler” zaczyna się sceną wielkiej imprezy, podczas której trzech księży katolickich upija się niemalże do nieprzytomności, wspólnie świętując swoje cudowne ocalenie z ogromnego pożaru. Na dzień dobry dostajemy zatem nieco prostacką kontrowersją po łbie, łatwo się więc od razu nastawić do opowiadanej historii pod konkretnym kątem. Nie bójcie jednak żaby, bo potem główni bohaterowie stają się bardziej wielowymiarowi i niejednoznaczni, niż się to wydawało na początku. Dalszy tekst może zawierać spoilery, więc jeśli jeszcze nie oglądaliście „Kleru”, to sugeruję przestać w tym momencie czytać.

kler-film-recenzja-1180x663

Każdy z głównych bohaterów jest księdzem w jakiś sposób mającym do czynienia ze zgnilizną toczącą wspólnotę, jaką jest (a przynajmniej powinien być) Kościół Katolicki. Lisowski (Jacek Braciak) to pracownik kurii w dużym mieście. Ambitny i pozbawiony wszelkich skrupułów karierowicz oraz manipulant, istne wcielenie makiawelizmu. Jeśli już popełnia jakieś dobre uczynki, to tylko po to, by służyły jego własnym celom. Kukuła (Arkadiusz Jakubik) to jego przeciwieństwo. Duchowny z nieco mniejszej miejscowości, a także nauczyciel religii w szkole, któremu zależy na dobru chłopców, podlegających mu jako ministranci lub uczniowie. Człowiek poczciwy, który doświadcza brutalnego zderzenia z rzeczywistością i zostaje oskarżony o pedofilię. Z dnia na dzień traci autorytet u swoich parafian i niemalże pada ofiarą linczu. Co ciekawe, obaj bohaterowie wyszli z tego samego punktu w życiu (w dzieciństwie zostali skrzywdzeni przez osoby duchowne), ale poszli w kompletnie odmiennych kierunkach.

z23842554V,Kadr-z-filmu-Wojciecha-Smarzowskiego--Kler-

Trzeci z bohaterów to ksiądz Trybus (Robert Więckiewicz), wiejski proboszcz. Jego historia jest w zasadzie oderwana od dwóch pozostałych i poza początkowymi scenami nic go nie łączy z Lisowskim oraz Kukułą (z punktu widzenia scenarzysty powiedziałabym, że niezbyt dobrze to świadczy o konstrukcji scenariusza). To człowiek mający poważny problem z alkoholem, a jednocześnie głęboko nieszczęśliwy i zakochany (z wzajemnością) w swojej młodej gospodyni, Hance. Właśnie jego wątek wskazuje na inny, ale często ignorowany problem dotyczący duchowieństwa katolickiego: samotność, na którą skazanych jest wielu księży. Trybus zaczyna wychodzić z alkoholizmu dzięki miłości do kobiety i ich jeszcze nienarodzonego dziecka. Aby jednak całkowicie ozdrowieć duchowo, musi opuścić stan kapłański. Inaczej tocząca całą instytucję zgnilizna sięgnie po niego na nowo.

ph4ktkpTURBXy82OTA5MzQ3MmM0YTFmMzhkMTUxNWRlZWUzZDk1MDZhZC5qcGeSlQMAAM0EAM0CQJMFzQMUzQG8

I tu w sumie dotykamy sedna filmu Smarzowskiego. W „Klerze” bowiem nie ma ani jednego duchownego, który byłby jednocześnie człowiekiem moralnym i spełnionym. Ze wszystkich bohaterów tylko Lisowski osiąga swój pierwotny cel (wyjazd do Rzymu po władzę), ale on już jest głęboko zdeprawowany. Dobrzy ludzie pokroju Kukuły i Trybusa albo zostają unicestwieni, albo muszą w ogóle opuścić tę instytucję, by ratować swoją duszę. Nawet młody Wikary ma wątpliwości, czy aby na pewno obrał właściwą ścieżkę w życiu. Według reżysera jedynymi osobami, które mogą osiągnąć w Kościele Katolickim swoje cele (jakiekolwiek by one nie były), są ci źli – w przypadku „Kleru” akurat Lisowski oraz Arcybiskup Mordowicz (Janusz Gajos). A tymczasem istnieje całkiem sporo duchownych, którzy spełniają się jako kapłani i jednocześnie ani nie gwałcą dzieci, ani nie stoją za jakimiś przekrętami finansowymi. Smarzowski całą sytuację z Kościołem Katolickim pokazał dość jednostronnie i też nie do końca rzetelnie. Jego film rozgrzewa emocje do czerwoności i skutkiem są takie komentarze jak ten, który usłyszałam po seansie od siedzącej niedaleko pani: „To święta prawda”. Zastanówmy się zatem, czy aby na pewno film to medium odpowiednie do poruszania tego typu tematów? Jakby nie było, jego moc leży właśnie w silnym oddziaływaniu obrazem na ludzkie wyobrażenia oraz przekonania.

film-kler-janusz-gajos-478964-GALLERY_BIG

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s