Autostopem przez listopad, czyli moje kinowo-serialowe „must see”

Zbliża się listopad, a wraz z nim sporo interesujących premier, zarówno filmowych, jak i serialowych. W związku z tym postanowiłam podzielić się z Wami moimi popkulturowymi planami na ten miesiąc. Cieszycie się, prawda ❤ ? Być może ten post zapoczątkuje na Autostopie cykl w rodzaju „co według nas warto zobaczyć w najbliższym czasie?” 😉

„Dziadek do orzechów i cztery królestwa”, USA 2018, reż. Lasse Hallström, Joe Johnston

THE NUTCRACKER AND THE FOUR REALMS

Znacie to uczucie, gdy już w listopadzie (a czasem nawet i wcześniej) pojawiają się w sklepach czekoladowe Mikołaje, w radio leci „Last Christmas”, a w kinach swoją premierę ma kolejna część „Listów do M”? Co ja gadam, na pewno znacie. No, to właśnie najnowszy film o Dziadku do Orzechów idealnie wpisuje się w przedświąteczną, listopadowo-grudniową atmosferę. Jest śnieżnie, bajkowo, kolorowo, Keira Knightley biega cała na różowo (nie czuję jak rymuję), a Helen Mirren dowodzi armią szczurów i gra Tą Złą Kobietę – jestem całkowicie pewna, że sprawdzi się w tej roli.

Historia Dziadka do Orzechów przyjemnie kojarzy mi się z dzieciństwem, Gwiazdką i smakiem marcepana, więc nie ma siły, bym przepuściła ten film. Po prostu moje wewnętrzne dziecko już przebiera nóżkami z radości. A na seans dla niepoznaki wezmę 7-letniego siostrzeńca 😉 .

Premiera: 2 listopada 2018 r.

„Suspiria”, USA, Włochy 2018, reż. Luca Guadagnino

suspiria-recensione-film-guadagnino_jpg_750x400_crop_q85Przedświąteczny klimat przedświątecznym klimatem, ale listopad to przecież też Halloween i związane z nim wszelkie strachy.  A tych najlepiej szukać w kinie grozy. W reinterpretacji klasycznego horroru z 1977 r. (reż. Dario Argento), Luca Guadagnino zaprasza nas do berlińskiej szkoły baletowej z lat ’70 XX wieku, którą włada tajemnicza Madame Blanc. Nowo przybyła tancerka, Amerykanka Susie Bannion, wkrótce przekona się, że w Akademii dzieją się naprawdę niepokojące rzeczy.

Wieść gminna niesie, że włoski reżyser, znany do tej pory z mocno erotycznych dramatów (ostatnio najsławniejszy jego film to oczywiście „Tamte dni, tamte noce”), w temacie horroru poradził sobie naprawdę nieźle. Jestem skłonna w to uwierzyć, tym bardziej, że w „Suspirii” występuje również Tilda Swinton. A ona po prostu nie wybiera złych projektów.

Premiera: 2 listopada 2018

„Outlander” (4 sezon)

1eacb8e2-e9eb-423c-aab8-19b04677140c-1014x570

„Outlander” to serial, który w dużym uproszczeniu posłużył do promocji Szkotów jako idealnego wzorca męskości. I choć miewa on dość głupiutkie „marysujskie” momenty, to jednak myślę o nim z wielkim rozrzewnieniem. Zaprezentowany w nim wątek miłości zdolnej pokonać czas jest rozpisany tak uroczo, że wybaczam „Outlanderowi” wszelkie głupotki fabularne. W 4 sezonie (odpowiadającym 4 książce z serii napisanej przez Dianę Gabaldon) Claire i Jamie prawdopodobnie na zawsze już porzucają szkockie góry oraz osiedlają się w XVIII-wiecznej Karolinie Północnej. Rzecz jasna nie będzie im dane zaznać odpoczynku, bo czekają na nich zarówno liczne niebezpieczeństwa (wszak wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych już za pasem), jak i wzruszenia. To drugie dotyczy zwłaszcza Jamiego – wreszcie pozna osobiście osobę, spotkanie której tak naprawdę nie miało prawa się wydarzyć.

Premiera: 4 listopada 2018

„Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda”, USA, Wielka Brytania 2018, reż. David Yates

ad0YOhfx_o

Kilka miesięcy po wydarzeniach z pierwszej części, Grindelwald znowu ucieka z więzienia. Powstrzymać go może tylko Albus Dumbledore wraz ze swym byłym uczniem, Newtem. Oczywiście seria „Fantastycznych zwierząt” to idealna maszynka do wyciągania pieniędzy z fanów „Harry’ego Pottera”. Z wszechobecnej w Hollywood wtórności wyłamuje się jednak pod tym względem, że proponuje nieco inne podejście do tematu. Bardziej naświetla wątki postaci pobocznych i wprowadza do uniwersum nowe elementy. Nie idzie śladem „Piratów z Karaibów”, w których pokazywane są nam coraz to nowe przygody Jacka Sparrowa, czyli postaci eksploatowanej w nieskończoność. Harry z Hermioną i Ronem poszli w odstawkę (to znaczy, na zasłużony odpoczynek 😉 ), a zamiast tego dowiadujemy się więcej o Dumbledorze, Newcie (który w serii o nastoletnim czarodzieju był zaledwie wspomniany jako autor książki „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć”), a wieść gminna niesie, że nawet i o Nagini (niedawno w Internecie wybuchł w związku z tym wielki skandal, no, ale nie będę spoilerować).

Premiera: 16 listopada 2018

„Genialna przyjaciółka” (1 sezon)

elena-ferrante-brilliant-bellissima-vogue-september-2018

Wiadomość o ekranizacji książek najbardziej tajemniczej pisarki świata, czyli Eleny Ferrante, zaskoczyła mnie ostatnio na wakacjach. Oczywiście pozytywnie, bo nie spodziewałam się, że tak niezwykłe powieści zostaną w ogóle przeniesione na ekran. I to tak szybko. Twórcy serialu z pewnością nie mają łatwego zadania, bo oryginalna „Genialna przyjaciółka” (wraz z kolejnymi częściami cyklu) charakteryzuje się specyficznym klimatem. Nie jest to tak po prostu historia dwóch dziewczynek (a potem kobiet), dorastających w neapolitańskiej dzielnicy biedoty, naznaczonej dodatkowo przez mafijną przestępczość. Tu, oprócz Eleny i Lili, bohaterem jest również samo miasto: niepokojące, mroczne i niespokojne. Obserwujemy Neapol i jego mieszkańców na przestrzeni lat ’50, ’60, ’70 XX wieku. Miejscem szczególnym jest przede wszystkim Dzielnica (identyfikowana przez fanów twórczości pisarki jako rzeczywiście istniejące Rione Luzzatti), już na zawsze związana z bohaterkami powieści, niezależnie od tego, gdzie się ruszą.

Kolejnym wyzwaniem, przed którym stoją twórcy serialu jest fakt, że przez większość czasu będą musieli pracować z bardzo młodymi i niedoświadczonymi aktorami. Wierzę jednak, że debiutujące Ludovica Nasti i Elisa Del Genio sobie poradzą. Tym bardziej, że nad całością czuwa ponoć z dystansu sama Elena Ferrante, która ponownie nie zdecydowała się ujawnić swojej prawdziwej tożsamości. Wszelkie uwagi i instrukcje przekazuje twórcom serialu za pomocą poczty elektronicznej.

Jeśli chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej na temat książek Ferrante, to tu macie Autostopową recenzję.

Premiera: 19 listopada 2018

„The Last Kingdom” (3 sezon)

44389116_1872188742871420_3237766018122121216_n

Uhtred, syn Uhtreda, powraca! Jeśli ktoś z Was nie zna jeszcze twórczości Bernarda Cornwella, a zwłaszcza cyklu „Wojny wikingów”, których ekranizacją jest właśnie serial „The Last Kingdom”, to gorąco polecam się zapoznać. Niestety, zdaję sobie sprawę, że może to być nieco trudne, gdyż dziwnym trafem przygody Uhtreda zostały w Polsce wydane tylko raz (przez Instytut Wydawniczy Erica) i już nigdy więcej nie wznowione. Jeśli poszukać jakichś egzemplarzy na Allegro, to najczęściej osiągają one dość zawrotną cenę. Podobnie trudny dostęp mamy do serialu. Niby od II sezonu współproducentem „The Last Kingdom” jest Netflix, ale w stosunku do polskiej wersji platformy opóźnienia premier są tak duże (II sezon pojawił się u nas 1,5 roku po tym, jak możliwość obejrzenia go otrzymali anglojęzyczni widzowie. Dla mnie jest to raczej skandaliczne), że co bardziej niecierpliwi fani zmuszeni są jednak do szukania innych źródeł odcinków. Tak samo, jak podejrzewam, będzie z nadchodzącym sezonem III. „The Last Kingdom” to jednak, w moim osobistym odczuciu, produkcja zrobiona o wiele lepiej od popularnych „Wikingów”, warto więc po nią sięgnąć. Zwłaszcza jeśli interesuje Was wczesnośredniowieczny klimat, podkręcany dodatkowo przez cudowną, mistycznie brzmiącą muzykę.

Parę słów o wikingach w popkulturze tutaj.

Premiera: 19 listopada 2018

„Wikingowie” (5 sezon, II część)

sei_35286602-5764

Po kolejne odcinki „Wikingów” sięgnę raczej z przyzwyczajenia i przywiązania do niektórych postaci, niż z rzeczywistej przyjemności. Nie da się bowiem ukryć, że to Ragnar (wraz z Athelstanem) był w dużej mierze postacią ciągnącą cały serial, który po jego śmierci (rzecz jasna nieuniknionej, bo legendy o słynnym wojowniku są takie, a nie inne) stracił na swej mocy. Synowie Lodbroka to postacie raczej pozbawione charyzmy (dotyczy to, niestety, również mojego ulubionego Bjorna) i ich losy nie interesują tak, jak powinny. Z całej gromadki wyeksploatowanych (Lagertha, choć piszę to raczej z przykrością, bo również zaliczała się do moich ulubienic) lub mdłych postaci wybija się rzecz jasna Ivar, ale trudno go polubić, bo to taki sam psychopata jak Joffrey w „Grze o Tron”. To znaczy, są ludzie, którzy go uwielbiają, ale ja się do nich z pewnością nie zaliczam. Co gorsza, im dalej w las, tym więcej głupotek fabularnych popełniają scenarzyści. Niedorzeczność goni niedorzeczność, a nowe postacie (Biskup Heahmund, grany przez Jonathana Rhys-Meyersa), które miały wnieść nieco świeżości, okazały się zwyczajnie bezsensowne. „Wikingowie” niestety już jakiś temu stracili swój urok. Byli wyjątkowi tak, jak wyjątkowa była przyjaźń między Ragnarem i Athelstanem.

Recenzja zakończenia czwartego sezonu „Wikingów” tu.

Premiera: 28 listopada 2018

„Robin Hood: Początek”, USA 2018, reż. Otto Bathurst

3799496.jpg-r_1280_720-f_jpg-q_x-xxyxx

Filmy o Robin Hoodzie (i królu Arturze też) to w zasadzie niekończąca się opowieść. Zawsze znajdzie się ktoś, kto postanowi nakręcić kolejną wersję legendy o najsłynniejszym banicie świata. Nie to, żebym miała coś przeciwko, bo o Robin Hoodzie łykam wszystko, jak leci, nawet zdając sobie sprawę z faktu, że dany film niekoniecznie jest najwyższej jakości. W tym przypadku wydaje się, że produkcja utrzymana zostanie w podobnie popkulturowej estetyce, co „Król Artur: Legenda Miecza” Guya Ritchiego. Ciekawostką jest również to, że najprawdopodobniej Mały John będzie… Maurem (i pewnie dlatego zatrudniono do tej roli Jamiego Foxxa 😉 ).

Premiera: 29 listopada 2018

30 listopada do kin wejdą również „Narodziny gwiazdy” oraz „Eter” Zanussiego. Oba filmy zostały już zrecenzowane na Autostopie, więc zapraszam do lektury 🙂 . Tu i tu .

Ponadto w dniach 14-21 listopada odbędzie się Festiwal Filmowy Pięć Smaków, podczas którego będzie można zobaczyć sporo ciekawych produkcji z Azji. Ale to już temat na zupełnie inny wpis 🙂 .

1 Comment

  1. Wikingowie to takie moje guilty pleasure, zwłaszcza uwielbiam te cudownie absurdalnie sceny bitew i strategie z poradników dla wojów typu „Jak NIE walczyć w otwartym terenie”, „Jak dać się zaskoczyć przy przewadze liczebnej”, „Oblężenia dla opornych” itd. 😉 W pewnym momencie serial przeskoczył rekina (te perypetie Rollo na królewskim dworze!), ale nadal czekam na kolejne odcinki 😉 W ogóle dziwię się, że serial nie ma jakiegoś wielkiego fandomu, który robiłby tysiące memów z postaciami jak fani „Gry o Tron” albo „Hannibala”, bo aż się o to prosi 😉 Ale bez Ragnara to już rzeczywiście nie to 😦

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s