Rodzina z wyboru, czyli o „Shoplifters” Hirokazu Koreedy

Hirokazu Koreeda to reżyser dość niezwykły, bo opowiadający o ludzkich dramatach w sposób z jednej strony jak najbardziej prosty i codzienny, a z drugiej… niecodzienny, bo biorący na tapetę jednostki i historie raczej wyłamujące się z pewnych społecznych schematów. Wiem jak pogmatwanie to brzmi, ale nie mam pojęcia jak inaczej ująć to, co mam na myśli 😉 . Tak czy inaczej, filmy Koreedy wolę chyba bardziej od dzieł Naomi Kawase, której koncepcje czasem chyba jednak wydają się nieco wydumane (kto widział najnowszą „Wizję” z Juliette Binoche w jednej z ról, ten, khe, wie, o czym mówię 😉 ). Reżyser „Naszej młodszej siostry”* i „Jak ojciec i syn” pochyla się nad problematyką więzi międzyludzkich w sposób tak ujmujący swoją prostotą, że nie sposób przejść obok perypetii bohaterów obojętnie. Tak jest i w przypadku „Shoplifters” (nie przepadam za polskim tłumaczeniem tytułu, więc celowo go nie używam w recenzji), który to film WRESZCIE wchodzi do polskich kin mniej więcej rok po otrzymaniu Złotej Palmy w Cannes (tak, wciąż nie mogę przeżyć tak późnej dystrybucji w Polsce). Premiera 22 marca, a ja specjalnie dla Was wybrałam się na pokaz przedpremierowy 😉 . Ostrzegam, że w recenzji może być trochę spoilerów – doprawdy trudno ich nie serwować, jeśli się chce pisać o tym filmie, nie spłycając go i nie ograniczając opisu do tego, co już znamy ze zwiastuna.

*Polecam zresztą archiwalną recenzję jeszcze z samych początków istnienia bloga 🙂 : https://kulturautostop.com/2016/06/14/i-wszyscy-zyli-dlugo-i-szczesliwie-czyli-nasza-mlodsza-siostra-umimachi-diary/

TG5NLBONPJB5XMV7PG7NGVXP2M

Rodzina Shibata to grono dość ciekawych, choć ubogich indywiduów. Powiedzmy sobie szczerze: to cwaniaczki, osoby niemalże z marginesu społecznego. Mieszkają na przedmieściach Tokio i (mimo że dorośli normalnie pracują, a babcia pobiera rentę) trudnią się drobnymi kradzieżami w sklepach, choć jakiś malutki przekręt lub oszustwo też się czasem uda zrobić (przoduje w tym zwłaszcza nestorka rodu). Taki mają sposób na życie, tego uczą przebywające pod ich dachem dzieci. Nie można ich jednak określić jako rodziny patologicznej, bowiem dużo jest między nimi szczerej miłości. Ich życie ulega zmianie, gdy pewnej mroźnej lutowej nocy głowa rodziny, Osamu Shibata, znajduje oraz zabiera ze sobą przebywającą na zewnątrz i zostawioną samą sobie dziewczynkę, Juri. Początkowy odruch serca szybko przemienia się w stałą więź: narzekająca na „kolejną gębę do wykarmienia” Nobuyo (żona Osamu) rezygnuje ze zwrócenia dziecka rodzicom, gdy tylko orientuje się, jakimi naprawdę są ludźmi (przemoc w rodzinie – bohaterka słyszy z zewnątrz odgłosy dzikiej awantury, a także widzi ślady na ciele dziewczynki). Niedługo po tym w jej sercu budzą się autentyczne matczyne uczucia względem Juri, którą w ślad za bohaterką cała reszta rodziny uznaje za „swoją”. W tym Shota, początkowo zazdrosny o pozycję „nowej”.

shoplifters-3

Temat więzi rodzinnych wraca w dziełach Koreedy jak bumerang. To przecież ojcostwu poświęcił swój film „Jak ojciec i syn”. Także w „Naszej młodszej siostrze” pochyla się nad istotą siostrzeństwa. Z kolei w „Shoplifters” często i gęsto snuje rozważania nad tym, czy bycie rodziną oznacza jednocześnie rzeczywiste pokrewieństwo – podobny wątek mogliśmy zresztą śledzić już w „Jak ojciec i syn”. Zastanawiające, że mimo pewnej powtarzalności w tym względzie filmy Koreedy jednak nie nudzą. Oczywiście to nie jest tak, że są całkowicie pozbawione wad. Relacje między bohaterkami w „Naszej młodszej siostrze” zaprezentowano nieco zbyt cukierkowo, a z kolei w „Shoplifters” przez bardzo długi czas reżyser raczy nas ogromną ilością niemalże sielankowych scen rodzinnego pożycia, tak, że w pewnym momencie widz zaczyna już odczuwać zniecierpliwienie. Choć może ma to i swój pozytywny aspekt, bo na zasadzie kontrastu tym bardziej dramatyczne wydają się końcowe wydarzenia filmu. Na pewno nie uważam „Shoplifters” za złą produkcję, choćby z tego względu, że Hirokazu Koreeda ma tą niesamowitą umiejętność tworzenia w sposób niemalże obiektywny. Ten człowiek nie ocenia swoich bohaterów – on po prostu obserwuje i daje im mówić oraz działać. To niemalże etnograficzne podejście do prezentowanego tematu. Dzięki temu widz może samodzielnie wysnuć wnioski i wziąć za nie odpowiedzialność. Moje po seansie filmu są takie, że za tak zwaną patologię łatwiej uznać biologicznych rodziców Juri, niż kradnących na lewo i prawo głównych bohaterów. Że nic nie jest tak jednoznaczne, jakby się mogło wydawać, a krew nie definiuje rodziny i nie jest gwarantem miłości.

shoplif3

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s