Najciekawsze filmy 35 Warszawskiego Festiwalu Filmowego (moim zdaniem)

W niniejszym wpisie chciałabym zwrócić uwagę na te z filmów 35 Warszawskiego Festiwalu Filmowego, które uważam za najciekawsze i najlepiej wykonane. Siłą rzeczy wybieram tylko spośród tych, które zdołałam obejrzeć (łącznie wszystkich filmów w programie było zdrowo ponad 100) – łącznie poszłam na 17 seansów, choć są podobno i tacy, którzy kupili 36 biletów. Ale to chyba ludzie, którzy wzięli w pracy urlopy i całe dnie siedzieli w kinie 😉

„Lalka”, reż. Mounia Meddour; Belgia, Francja, Algieria, Katar 2019

Papicha-affiche-film

Lata ’90 w Algierze, islamscy fundamentaliści terroryzują kraj, zabijając każdą „nieprawomyślnie” zachowującą się osobę, a także wciskając kobiety w hidżaby i zamykając je w domach. W tym wszystkim stara się odnaleźć Nedjma – młoda studentka, pasjonująca się modą i marząca o zorganizowaniu pokazu z modelkami, które nosić będą zaprojektowane przez nią ubrania. Uparta, zdeterminowana, odważna i niezależna, nie potrafi pogodzić się ze sprowadzaniem kobiet do roli wyizolowanego ze społeczeństwa, pozbawionego sprawczości inkubatora. Jej postawa i podejmowane przez nią decyzje już wkrótce doprowadzą do tego, że ona i jej rodzina zostaną wzięte na celownik przez fundamentalistów.

Ogromną zaletą „Lalki” jest to, że świat przedstawiony nie nosi znamion zero-jedynkowości. Nie ma tu podziału na „złych, opresyjnych” mężczyzn i „dobre, uciemiężone” kobiety. Film pokazuje, że przez religijny fundamentalizm mogą zostać uwiedzione także same przedstawicielki płci pięknej, które z własnej woli zakryją twarze i ciała burkami, a na ulicy wyciągną pistolet i strzelą w kierunku dziewczyny w dżinsach. Nie ma tu także zachodniego utożsamienia hidżabu ze zniewoleniem kobiet, czego najlepszym przykładem jest Samira, przyjaciółka głównej bohaterki. Dziewczyna zakrywa głowę i szyję,  ale czuje się z tym jak najbardziej komfortowo, a jednocześnie wspiera Nedjmę i jej marzenia. W końcu krytyce nie podlega tutaj sama Algieria – warto zwrócić uwagę na racjonalny patriotyzm Nedjmy, która konsekwentnie odmawia wyjazdu za granicę, mimo grożącego jej niebezpieczeństwa. No bo w końcu to JEJ kraj.

Podsumowując, jest to film feministyczny, ale uwzględniający lokalną perspektywę algiersko-islamską, pokazujący, że to nie zawsze jest tak, jak myślimy na Zachodzie. Algierski kandydat do Oscara.

„Polityka jednego dziecka”, reż. Zhang Lynn, Nanfu Wan; Chiny, USA 2019

One-Child-Nation-1024x576

Film dokumentalny, ukazujący proces radzenia sobie z traumą po polityce jednego dziecka, jaka obowiązywała w Chinach w latach 1977-2015. Reżyserka, Nanfu Wan, właśnie po raz pierwszy została matką. To wydarzenie w jej życiu zainspirowało ją do kwestionowania rzeczywistości, której uczestniczką do niedawna jeszcze była. Postanowiła powrócić do korzeni, za punkt wyjście badań obierając własną rodzinę oraz mieszkańców swojej wioski. Wstrząsający dokument, podczas którego dowiadujemy się o przypadkach porywania ciężarnych kobiet w celu dokonania na nich siłą aborcji lub sterylizacji, porzucania żeńskich niemowląt na targach, a także o handlu noworodkami między chińskimi sierocińcami a krajami Zachodu. Dość rzecz, że na sali nierzadko słyszałam szloch ze strony widzów. Odpowiedzcie sobie sami na pytanie, czy kiedykolwiek płakaliście przy jakimś filmie dokumentalnym?

„And then we danced”, reż Levan Akin; Francja, Gruzja, Szwecja 2019

03_mirror_photographer_lisabi_fridell-h_2019

Taniec gruziński ma stanowić emanację tradycyjnie pojmowanej męskości (lub kobiecości, w zależności od płci). Merab już od dziecka trenuje go wraz ze swoją przyjaciółką Mary w National Georgian Ensemble. Z tańcem wiąże wielkie nadzieje i ambicje, aczkolwiek wciąż coś wychodzi nie tak i trener jest z umiejętności bohatera wiecznie niezadowolony. Może w głębi duszy Merab nie jest tak męski, jak oczekiwałoby tego od niego konserwatywne, gruzińskie społeczeństwo… Wrażliwsza struna w sercu chłopaka zostaje poruszona przez nowo przybyłego Irakliego, również tancerza. Wskutek tej znajomości bohater zaczyna odkrywać siebie na nowo, a także kwestionować ustanowione przez społeczeństwo wzorce kulturowe. „And then we danced” to taki trochę gruziński odpowiednik filmu „Tamte dni, tamte noce”, choć o nieco bardziej gorzkim i realistycznym zabarwieniu. Warto obejrzeć choćby dla pięknego tańca gruzińskiego.

Szwedzki (tak, mnie też to zdziwiło) kandydat do Oscara.

„Shindisi”, reż. Dito Tsintsadze; Gruzja 2019

shindisifilm

Zdobywca Warsaw Grand Prix oraz nagrody dla najlepszego reżysera na Warsaw Film Festival, a jednocześnie gruziński kandydat do Oscara. Seans na festiwalu był również europejską premierą tej produkcji.

Tytułowe Shindisi to wioska leżąca nieopodal Tbilisi, która podczas wojny gruzińsko-rosyjskiej w 2008 roku stała się sceną masakry gruzińskich żołnierzy, pomimo ogłoszenia utworzenia w tym miejscu korytarza pomocy humanitarnej. W ratowanie rannych zaangażowani byli lokalni cywile i to oni właśnie są głównymi bohaterami filmu. Produkcja poruszająca, stworzona na podstawie osobistych doświadczeń (przyjaciel producenta zginął właśnie w Shindisi) i z wykorzystaniem prawdziwych materiałów: filmiku, nagranego dwie godziny przed masakrą i pozyskanego z komórki zmarłego żołnierza.

„Zwierzęta”, reż. Sophie Hyde; Australia, Irlandia, Wielka Brytania 2019

1272909

Studium wieku 30 lat jako magicznej granicy, po przekroczeniu której życie człowieka diametralnie się zmienia (a przynajmniej powinno). Laura i Tyler to najlepsze przyjaciółki, znające się od co najmniej 10 lat. Ta pierwsza jest aspirującą pisarką, pochodzącą z dobrej rodziny. Ta druga postrzega życie jako nieustającą zabawę (czyt. seks, imprezy, alkohol i narkotyki), w której nie ma miejsca na tak opresyjną instytucję, jak np. małżeństwo i inne dziwactwa „systemu”. Pierwszy zgrzyt następuje, gdy do niedawna imprezująca z dziewczynami siostra Laury oświadcza, że jest w ciąży. Drugi, gdy Laura poznaje arystokratycznego, utalentowanego muzycznie Jima i zaczyna się mocno angażować w związek, aż w końcu dochodzi do zaręczyn. Tyler natomiast przejście przyjaciółki na ustabilizowany tryb życia traktuje jak zdradę, a między dziewczynami dochodzi do rozłamu. Film z dużym poczuciem humoru, ale to taka przysłowiowa łyżka dziegciu w beczce miodu. W moim mniemaniu ważny dla świeżych 30-tek (takich, jak ja, hehe).

„Judy i Punch”, reż. Mirrah Foulkes; Australia 2019

tumblr_punmpkwrUO1r2niido1_1280-1

Film powstały na podstawie teatrzyku kukiełkowego, wystawianego w Anglii już od XVII wieku. Przedstawienia (skierowane do dzieci!!!) zawsze cechowała spora dawka przemocy: tytułowy Punch okłada kijem każdego, kto się nawinie pod rękę, w tym swoją żonę, Judy. W filmie Mirrah Foulkes prawdziwą mistrzynią prowadzonego przez parę teatrzyku jest właśnie niedoceniana i usunięta w cień Judy, podczas gdy stojący na świeczniku mąż ma talent przede wszystkim do żłopania piwa w tawernach i obłapywania innych kobiet. Miarka przebiera się, gdy córeczka bohaterów ginie w wyniku zaniedbania ze strony Puncha, a ten, chcąc zrzucić z siebie poczucie winy i odpowiedzialność za tragedię, bije swą żonę prawie na śmierć. W tym momencie Judy wkracza na ścieżkę zemsty. Kino feministyczne z ciekawym punktem wyjścia.

„Spleceni”, reż. Minos Nikolakakis; Grecja 2019

entwined-02

Jeśli jesteś fanką/fanem baśniowego klimatu i mitologii – koniecznie obejrzyj ten film. Miejski lekarz Panos przyjeżdża do pracy na wieś, jednakże mieszkańcy zagubionej wśród gór wioski nie wydają się zbyt ufni względem przybysza. Mężczyzna przypadkiem (czy aby na pewno?) spotyka tajemniczą kobietę, Danae, zamieszkującą leśną chatkę i mającą na skórze tajemnicze znamiona, przypominające korę drzewa. Mieszkańcy wioski odnoszą się do dziewczyny z wyraźną wrogością, ale zafascynowany nią Panos postanawia za wszelką cenę jej pomóc i ją uleczyć. Już wkrótce jego racjonalny umysł lekarza zostanie wystawiony na próbę, a on sam zostanie schwytany w pułapkę. Surowa prawda nauki ugnie się przed magią i siłami nadprzyrodzonymi. W filmie czuć mocne inspiracje mitologią grecką i wierzeniami bałkańskimi. Na upartego można go podpiąć gatunkowo pod horror i fantastykę.

„Pierwsza miłość”, reż. Takashi Miike; Japonia, Wielka Brytania 2019

First-Love-Header-1200x676

Niech nie zwiedzie was tytuł, bowiem najnowsza produkcja Takashiego Miike to taki trochę japoński odpowiednik Tarantino. Najbliżej mu chyba do „Kill Billa”. Młody bokser pomaga na ulicy poniewieranej prostytutce i już wkrótce oboje mają na głowie ścigającą ich policję, yakuzę oraz chińskich gangsterów. A poszło o paczki narkotyków, które, jak wszyscy dookoła sądzą, dziewczyna rzekomo ukradła. Dużo strzelania, pościgów, tryskającej krwi i groteskowo przedstawianej śmierci. Ten styl i humor po prostu trzeba lubić, żeby docenić (ja lubię).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s