Demony wojny, czyli o „1917” Sama Mendesa

„1917” tak naprawdę nie jest skomplikowanym fabularnie filmem. Bardzo łatwo da się go streścić w 2-3 zdaniach: ot, dwóch szeregowych żołnierzy podczas I wojny światowej otrzymuje straceńczą misję przedarcia się przez okopy wroga i dostarczenia wiadomości, zawierającej rozkaz odwołania ataku, nie mającego najmniejszych szans powodzenia. Jeśli im się nie powiedzie, wtedy zginie 1600 ludzi, a wraz z nimi rodzony brat jednego z bohaterów. Tak więc biegną i biegną, napotykając po drodze liczne trudności i niebezpieczeństwa, a my ich dopingujemy, zastanawiając się, czy zdążą na czas i czy przeżyją. Wydawać by się jednak mogło, że to nie scenariusz tu jest najważniejszy. Sam Mendes dekonstruuje mit „romantycznej wojny”, ukazując jej brzydotę i okrucieństwo . Czyni to za pomocą naturalistycznie wyglądającej scenografii oraz genialnego (i już teraz osławionego) montażu. Bohaterowie taplają się w błocie, wpadają na szczury i rozdęte trupy zwierzęce oraz ludzkie, których wygląd naprawdę może się śnić po nocach w charakterze koszmaru. Mendes zresztą nie jest pierwszym, który w taki sposób demitologizuje wojnę, gdyż podobny zabieg zastosował już David Michôd w Netflixowym „Królu”, gdzie sportretowana została średniowieczna bitwa pod Azincourt. Jednakże to w „1917” za bohaterami bezustannie podąża kamera – film został tak umiejętnie zmontowany, że wygląda jak jeden duży one-shot bez jakichkolwiek cięć (one najprawdopodobniej tam są, tylko sprytnie zamaskowane). Dzięki temu widz odnosi wrażenie, że cały czas towarzyszy bohaterom i że wojenny horror jest także jego udziałem.

Richard-1917

Ciekawa jest też zmiana, jaka zachodzi w głównym bohaterze (bo, uwaga SPOILER, w pewnym momencie zostaje już tylko jeden z nich). Z początku to wątpiący w romantyzm wojny cynik, któremu nie zależy na medalach, odznaczeniach i glorii, a jedynie na permanentnym powrocie do swoich bliskich. To on zaraz po otrzymaniu misji stara się wstrzymać rozgorączkowanego kompana, któremu (oczywiście ze względu na osobistą motywację, czyli uratowanie brata) spieszy się ją wypełnić. To on po wypadku z niemiecką pułapką gniewnie mówi do przyjaciela: „dlaczego musiałeś do tej misji wybrać akurat mnie?!”. Los bywa przewrotny, bowiem to w tym właśnie bohaterze ostatecznie rodzi się duch heroizmu – to jemu przypadnie szaleńczy bieg przez całe pole bitewne i dostarczenie wiadomości do adresata za wszelką cenę.

Film Title: 1917

Fabuła „1917” być może i nie jest zbyt skomplikowana, ale mimo wszystko nie sposób nie docenić konstrukcji scenariusza. Sam Mendes stosuje bowiem ciekawą klamrę: zarówno na początku, jak i na końcu filmu widzimy starszego szeregowego Schofielda, gdy leży pod drzewem i zamknąwszy oczy, odpoczywa wśród wysokich traw (zamiast iść do kantyny, jak mu radzi odnaleziony w końcu brat przyjaciela). Historia tego żołnierza zatoczyła pełne koło. Sielski obrazek, który każe nam zastanowić się, czy przypadkiem to, czego właśnie doświadczyliśmy, nie jest cyklem, wyrwanym z większej całości. W końcu nie na darmo pułkownik MacKenzie (grany przez Benedicta Cumberbatcha), po otrzymaniu wiadomości i odwołaniu ataku, mówi do zdrożonego Schofielda: „Jutro przyjdzie rozkaz, żeby jednak atakować. Za parę dni kolejny. A potem jeszcze jeden. To się nigdy nie skończy”. Sukces głównego bohatera wydaje się być zatem tymczasowy. W tym całym mroku widać jednak promyk światła. W „1917” warto zwrócić na symbolikę drzew – pojawiają się one tylko w momentach spokoju. Istotna jest zwłaszcza scena, gdy dwaj żołnierze przechodzą przez kwitnący, wiśniowy sad, w którym wszystkie drzewa zostały ścięte przez wojsko. Schofield ubolewa nad tym faktem, Blake jednak pociesza go, mówiąc mu, że wiśnie odrosną z pestek, jeszcze liczniejsze, niż przedtem.

file.1917

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s