Uciec „Jak najdalej stąd”, czyli o najnowszym filmie Piotra Domalewskiego

Od nieco ponad tygodnia w polskich kinach wyświetlane jest „Jak najdalej stąd” Piotra Domalewskiego, twórcy wielce chwalonej „Cichej Nocy” z 2017 roku. Trochę szkoda, że film ten zyskał o wiele mniej rozgłosu od swojego poprzednika, bo Domalewski po raz kolejny udowadnia, że umie zarówno w reżyserię, jak i w pisanie scenariuszy. Duże wrażenie wywiera wyczucie, z jakim reżyser opowiada o relacjach międzyludzkich i ich niuansach. Tym razem pochyla się zwłaszcza nad stosunkami między córką a ojcem, skomplikowanymi o tyle, że ten drugi jest jednocześnie emigrantem, pracującym z dala od rodziny w dalekiej Irlandii. Tym samym Domalewski przygląda się również przy okazji tematowi polskiej emigracji zarobkowej.

Ola to zbuntowana 17-latka, która marzy o niezależności i własnym samochodzie, obiecanym zresztą dziewczynie przez tatę, przebywającego na Zielonej Wyspie. Jej udręczona i zdewociała matka cały swój czas poświęca upośledzonemu synowi, w dużo mniejszym stopniu zwracając uwagę na hasającą swobodnie po mieście córkę. W ogóle nie wydaje się, by członkowie tej rodziny byli jakoś specjalnie zżyci, co uwidacznia się zwłaszcza w jednym z najważniejszych momentów filmu, czyli w chwili otrzymania wiadomości o wypadku na budowie w Irlandii, w którym ojciec bohaterki ginie. Owszem, jakieś tam przygnębienie jest ze strony np. matki, ale żeby od razu wielka rozpacz? Zresztą wielokrotnie w czasie filmu podkreślone zostaje, że bohaterowie niewiele wiedzą o sobie nawzajem, choć to przecież krewni. Ola wprost stwierdza, że: „z ojcem mamy taki deal, że ja nie wiem co u niego, a on nie wie co u mnie”. Pomimo ewidentnego rozkładu więzi rodzinnych (temu tematowi Domalewski poświęcił już zresztą fabułę „Cichej Nocy”), dziewczyna dostaje zadanie: sprowadzić ciało ojca do domu (na zasadzie „przecież tata nie będzie leżał gdzieś tam w obcym kraju”). Trochę karkołomne zadanie, no bo czy samotna nastolatka jest w stanie całkowicie samodzielnie ogarnąć całą tą skomplikowaną papierologię i zdobyć mnóstwo kasy potrzebnej na transport zwłok dorosłego mężczyzny z jednego kraju do drugiego? Niemniej jednak Ola rusza do Irlandii i to ta trudna podróż odmienia ją i jej życie – zaczynając, no cóż, od momentu zobaczenia przez nią na własne oczy zwłok rodzica. Najciekawsze jest to, że w filmie nieustannie toczy się wewnętrzny dialog między dziewczyną a jej ojcem, który przecież de facto obecny nie jest, bo zmarł. A tak naprawdę, paradoksalnie jest on po śmierci w życiu córki bardziej obecny, niż gdy żył i pracował za granicą, przesyłając od czasu do czasu kasę. Wraz z postawieniem w Irlandii każdego kolejnego kroku, Ola poznaje swojego zmarłego ojca coraz lepiej, tworząc między sobą a nim więź, która do tej pory nie istniała, albo istniała w sposób dość nikły. Także ojcowska koperta z odłożonymi pieniędzmi na samochód stopniowo zaczyna nabierać zgoła odmiennego znaczenia. Nie jest to już środek do spełnienia osobistych pragnień, a dowód ojcowskiej miłości, którego, jak okazuje pod koniec filmu, Ola podświadomie szukała od bardzo długiego czasu.

„Jak najdalej stąd” nie jest oczywiście całkowicie pozbawione wad. Za główną uważam (w moim odczuciu) momentami nieco toporną grę Zofii Stafiej, której bohaterka, przynajmniej na początku, niektóre dialogi wypowiada w sposób dość sztuczny. Choć może był to zabieg celowy, mający pokazać butną i wycofaną naturę tej konkretnej postaci. Z czasem jednak dialogi i gra aktorska zdecydowanie ulegają poprawie. Debiutująca w filmie Domalewskiego Stafiej wyraźnie się rozkręca, nie ustępując pola partnerującemu jej Arkadiuszowi Jakubikowi, który mistrzowsko wciela się w nieoficjalnego mentora dziewczyny, odgrywającego ważną rolę w jej wewnętrznej przemianie.

1 Comment

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s