Odkrywając życie, czyli o „Wykopaliskach”

Czy można stworzyć ekscytujący film o wykopaliskach archeologicznych? Oczywiście, że tak. W zasadzie jest to wykonalne w przypadku każdego tematu tego świata. Wystarczy tylko przedmiot filmu ubrać w odpowiednie słowa i kontekst. Tak jest właśnie w przypadku „Wykopalisk”, które powstały na podstawie powieści Johna Prestona, a także jak najbardziej prawdziwych wydarzeń. Każdy miłośnik lub rekonstruktor wczesnego średniowiecza zna skarb z Sutton Hoo (zwłaszcza jego najsłynniejszy element, czyli hełm – na zdjęciu poniżej) – jedno z najlepiej zachowanych i nienaruszonych znalezisk archeologicznych z tak dawnych czasów (w tym przypadku VI wiek n.e., pochodzenie anglosaskie, królestwo Wschodniej Anglii). Teraz o niezwykłych okolicznościach jego odkrycia zrobiono film, ale niech Was nie zmyli tytuł, bowiem słowo „wykopaliska” nie znaczą tu tylko i wyłącznie fizycznego (oraz oczywiście metodycznego) rozkopywania ziemi zalegającej na starym kurhanie. Ma ono także wymiar duchowy i dotyczy skrupulatnego zdejmowania kolejnych warstw emocji u głównych bohaterów, naukowej refleksji nad człowiekiem stojącym w obliczu śmierci.

Oryginalny hełm z Sutton Hoo w Muzeum Brytyjskim. Źródło: Steven Zucker, https://www.flickr.com/photos/profzucker/46784552364/

Upalne lato roku 1939, Wielka Brytania na progu II wojny światowej. Owdowiała właścicielka ziemska, Edith Pretty (w tej roli Carey Mulligan, której bohaterka jest w filmie o wiele młodsza, niż jej życiowy i książkowy pierwowzór) zatrudnia archeologa-amatora, Basila Browna, by zbadał tajemnicze pagórki, znajdujące się na jej terenie. Szczególne przeczucie kobieta ma zwłaszcza do jednego z nich. Brown (grany przez znakomitego Ralpha Fiennesa, notabene urodzonego w Ipswich, w pobliżu którego dzieje się cała akcja „Wykopalisk”!), pozbawiony oficjalnych „papierów” archeologa, ale jednocześnie bardzo oczytany i niezwykle, wszechstronnie wykształcony, dość sceptycznie i niechętnie podchodzi do „przeczuć” i pomysłów pracodawczyni. Swoje nastawienie zmienia dopiero wtedy, gdy wraz z przydzielonymi mu pracownikami znajduje w grobowcu żelazne nity oraz inne ślady ceremonialnej łodzi. Z czasem między zamkniętym w sobie mężczyzną a osamotnioną, ale ciekawą świata kobietą i jej rezolutnym synem powstaje specyficzna więź. Wieści o niezwykłym i prawdopodobnie przełomowym znalezisku rozchodzą się szeroko i zaczynają sięgać zagrożonego wojną Londynu. Do Ipswich i Sutton Hoo przybywają „profesjonalni” archeolodzy, przejmując stanowisko i grożąc Brownowi odebraniem jego zasług. Gromada bohaterów zwiększa się, powstają nowe relacje między nimi, a wszystko to prowadzi do głębokiej refleksji na życiem, śmiercią i przemijaniem.

W filmie owa refleksja zaprezentowana została niejako na trzech poziomach, wzajemnie się przeplatających:

  1. Najbardziej oczywistym, czyli historycznym. W końcu nasi bohaterowie prowadzą badania archeologiczne nad grobem, a właściwie nad cenotafem, czyli pochówkiem symbolicznym. Ten ostatni szczegół nie jest jednak specjalnie istotny (w zasadzie w trakcie trwania filmu chyba ani razu nawet nie pada taka informacja). Odkrywając kolejne warstwy ziemi, postacie toczą rozmowy na temat przeszłości i możliwości znalezienia szczątków, tego, co pozostało po zmarłym dawno temu człowieku.
  2. Osobistym. Nad bohaterami nieustannie krąży widmo śmierci. Naznaczona jest nim zwłaszcza Edith, która nie tylko wiele lat temu straciła męża, ale też jest ciężko chora i prawdopodobnie nie zostało jej zbyt wiele czasu (prawdziwa Edith zmarła w 1942 r. w wyniku udaru). Do tego dochodzi wątek kuzyna kobiety, czyli Rory’ego, który zaciągnął się do RAF-u i on również potencjalnie znajduje się w niebezpieczeństwie.
  3. Narodowym. Kraj szykuje się do wojny, która odmieni oblicze świata, a my przez cały czas trwania filmu otrzymuje niepokojące sygnały o zbliżającym się konflikcie. Nie tylko Rory stawia się do wojska na wezwanie – nad głowami bohaterów i rozkopywanym cenotafem nieustannie przelatują samoloty RAF-u, których piloci ćwiczą manewry. Idąca londyńską ulicą Edith mija młodą, całującą się parę, która pragnie zakosztować choć trochę bliskości i czułości, nim pochłonie ich wojna. W końcu radio zaczyna informować o wkraczającym do Polski, niemieckim wojsku, bombardowaniach Warszawy i wypowiedzeniu Niemcom wojny przez Wielką Brytanię. Napięcie rośnie, a my coraz bardziej czujemy obecność śmierci.

„Wykopaliska” nie są bynajmniej filmem ponurym. Powiedziałabym, że raczej nostalgicznym, a to dzięki nie tylko pięknym zdjęciom i muzyce, ale też światełku nadziei, bijącemu pośród mroku. Możemy tu jednocześnie obserwować miłość w wielu jej postaciach: między młodą parą, kochankami, matki do syna, syna do matki, starszego, bezdzietnego małżeństwa. Film zapewnia nas również o tym, że pozostanie po nas coś więcej, niż tylko pustka. Będzie to coś, co przekażemy następnym pokoleniom. W końcu, jak mówi Basil Brown, prowadząc wykopaliska odkrywamy nie przeszłość, ani teraźniejszość, tylko przyszłość. A także życie.

„Wykopaliska” oglądać można na Netflixie.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s