Porozmawiajmy o kobiecym orgazmie, czyli słów parę o „Sexify” Piotra Domalewskiego

I jak, „Sexify” obejrzane? Ja z początku do nowego polskiego serialu Netflixa (szumnie obwołanego „polską odpowiedzią na <<Sex Education>>”, ja prdl) podchodziłam dość sceptycznie, ale jak usiadłam do pierwszego odcinka, to potem poszedł kolejny… i kolejny… i jeszcze jeden… aż przeleciały wszystkie. Bo ten serial ogląda się po prostu… dobrze. Jest przyjemny i na luzie, pełen humoru i przede wszystkim świetnej „chemii” między głównymi bohaterkami. Widać, że aktorki świetnie się bawiły razem na planie, nie tracąc przy tym nic z profesjonalnego podejścia do tematu. „Sexify” to w dużej mierze opowieść o przyjaźni między bardzo różnymi młodymi kobietami. Każda z bohaterek jest inna i ma odmienne potrzeby oraz problemy, które zostały bardzo dobrze i wyczerpująco pokazane. Być może niektórym widzom niewiarygodne wyda się zachowanie Natalii, jej przerysowane zafiksowanie się na apce i totalne nieogarnięcie tematu seksu. Ośmielę się jednak postawić pewną tezę: w moim odczuciu ta postać była nie tylko klasycznym nerdem, ale i… miała pewne cechy osoby z Zespołem Aspergera. I w takim kontekście pewne jej zachowania rzeczywiście miały sens. Generalnie jednak Natalię, Paulinę i Monikę (a także inne towarzyszące im postacie) uważam za naprawdę dobrze i pełnowymiarowo skonstruowane bohaterki, co wcale nie jest takie częste w obecnej kinematografii.

W „Sexify” dominuje oczywiście temat seksu i choć jest on podany w sposób bardzo lekki, to nie sposób nie zauważyć, że Piotr Domalewski poruszył w serialu dość trudne i istotne społecznie treści: kobiecy orgazm, porozumienie (również na płaszczyźnie seksualnej) w związku, odkrywanie swojej kobiecej seksualności, zaniżone poczucie własnej wartości i walka z wewnętrznymi demonami (tu dominuje wątek zwłaszcza Moniki), relacje z rodzicami etc. Muszę też koniecznie dodać, że jest to w zasadzie mój PIERWSZY serial Netflixa, w którym obowiązkowa kwestia reprezentacji nie została, o dziwo, w sposób sztuczny narzucona. Mamy tutaj zarówno LGBT, jak i osoby czarnoskóre – i to wyszło naprawdę naturalnie, niewymuszenie. W przeciwieństwie do wielu innych produkcji streamingowego giganta (jak chociażby nieszczęsna „Ania, nie Anna”) widz nie ma poczucia, że scenarzysta dostał do ręki listę obowiązkowych punktów, które musi w swoim tekście odhaczyć. Tak, i mówimy tutaj o polskim serialu! Na pochwałę zasługuje również nieoczywista końcówka i wiele innych niestandardowych rozwiązań fabularnych. W zasadzie przewróciłam z irytacją oczami tylko w jednej scenie, gdy Adam nakrył Natalię na rzekomym seksie z Włochem z Erazmusa. Więcej kliszowatych momentów nie pomnę, co po raz kolejny dowodzi, że Domalewski „umie w pisanie” i potrafi konstruować angażujące i jednocześnie mądre historie. Udowodnił to już zresztą wcześniej w „Cichej nocy” i „Jak najdalej stąd”.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s