Cały świat w mojej głowie, czyli o „Tolkienie”

Bardzo lubię filmy biograficzne, zwłaszcza te dotyczące pisarzy i drogi, jaką przeszli, aby stworzyć takie, a nie inne dzieło. Niełatwo jednak stworzyć takie dzieło, które miałoby jakiś polot i jednocześnie oddawałoby artyście sprawiedliwość. Przykładem takiego niezbyt udanego filmu jest chociażby „Mary Shelley” z 2017 roku, z Elle Fanning w roli głównej, gdzie większy nacisk położono na sztampowy melodramatyzm i nudne rozterki sercowe bohaterów, niż na proces twórczy, który doprowadził do stworzenia postaci Frankensteina i jego potwora. Na przeciwnym biegunie znajdują się z kolei dwa inne poruszające dzieła: po pierwsze, „Goodbye, Christopher Robin”, w którym ukazana została nie tylko droga do narodzin Kubusia Puchatka i jego przyjaciół, ale również niszczycielski wpływ, jaki na życie syna A. A. Milne’a wywarł miś, który paradoksalnie cieszył tyle innych dzieci na świecie. Po drugie, „Ratując pana Banksa”, w którym humorystyczna opowieść o próbach zakupu przez Disneya praw do ekranizacji „Mary Poppins” jest jedynie pretekstem do snucia historii o smutnym dzieciństwie P. L. Travers i jej szczególnej, acz niełatwej więzi z ojcem-alkoholikiem. To właśnie te doświadczenia miały przemożny wpływ na wymyślenie przez autorkę niani-czarodziejki, rozwiązującej wszystkie dziecięce problemy. Podobne procesy twórczej inspiracji zaobserwować można również w „Tolkienie”, stanowiącym drugą taką (warto wspomnieć, że według Filmwebu w 2018 roku pojawił się również film zatytułowany „Tolkien & Lewis”, ale jakoś niewiele na jego temat wiadomo) fabularyzowaną biografię najsłynniejszego twórcy literatury fantasy.

tolkien_trailer_main

Dzieło Dome Karukoskiego w dużej mierze opowiada o młodości J. R. R. Tolkiena i wszystkich rzeczach, które kształtowały wyobraźnię pisarza począwszy od jego dzieciństwa do I wojny światowej i bitwy nad Sommą w 1916 roku (nie licząc jakichś 2 ostatnich scen filmu, które dzieją się 9 lat później). Zalicza się do tego między innymi życie przez pewien czas na wsi, wpływ ukochanej, wykształconej matki (a następnie jej śmierć), nauka w King Edward’s School, utworzenie wraz z trójką przyjaciół stowarzyszenia T.C.B.S, poznanie przyszłej żony, Edith Bratt, studia na Oxfordzie, wysłanie na front. Ponieważ twórcy przyjęli w scenariuszu konkretny przedział czasowy, trudno szukać tam wątku przyjaźni z C. S. Lewisem, nawrócenia tegoż na katolicyzm i generalnie działania obu panów w ramach klubu Inklingów. Wszystkie te rzeczy miały miejsce dopiero w połowie lat ’20, podczas, gdy fabuła „Tolkiena” toczy się na dwóch równoległych płaszczyznach czasowych: w trakcie bitwy nad Sommą oraz we wcześniejszych, młodzieżowo-studenckich latach. Wspominam o tym, ponieważ natknęłam się w Internecie na zarzut, że w filmie wbrew faktom nie pokazano Tolkiena jako żarliwego katolika (i pominięto jego przyjaźń właśnie z autorem „Narnii” – obaj panowie radykalnie różnili się w kwestii podejścia do wiary). Rzecz jednak w tym, że religia nie była jedynym elementem, która zainspirowała przyszłego twórcę Śródziemia. Za pierwowzór Shire badacze twórczości Tolkiena uznają sielskie Sarehole Mill na przedmieściach Birmingham, w którym pisarz przeżył parę szczęśliwych lat z matką i bratem. Opowieść o tragicznej miłości Berena i Luthien zainspirowana została prawdopodobnie samym romansem z Edith – opiekujący się Johnem ksiądz zakazał młodym zakochanym jakichkolwiek spotkań do momentu osiągnięcia przez chłopaka pełnoletniości, co oznaczało 3-letnią rozłąkę. Zresztą ikoniczny niemalże obraz tańczącej w lesie Luthien jest dokładnym odbiciem tego samego, co panna Bratt robiła dla swojego młodego kochanka. Natomiast przy tworzeniu historii Śródziemia Tolkien pełnymi garściami czerpał z kultury krajów Europy Północnej, zwłaszcza z fińskiej Kalevali, mitologii skandynawskiej i legendy o Sigurdzie, którą pisarz fascynował się od dzieciństwa. Nietrudno zauważyć również wpływy „Pieśni o Nibelungach”. To wszystko w filmowej biografii jak najbardziej się pojawia, powyższe zarzuty uważam zatem raczej za nieuzasadnione. Jeśli już mamy porównywać twórczość J. R. R. Tolkiena i C. S. Lewisa, to paradoksalnie świat stworzony przez tego drugiego (notabene, przez długi czas zagorzałego ateisty, dopóki nie nawrócił go przyjaciel) bardziej określić można jako nośnik katolickich wartości. Nie na darmo wielu osobom Aslan kojarzy się jako narnijski Chrystus.

tolkien-with-his-pals-at-school

„Tolkien” to nie tylko porządna i chwytająca za serce biografia jednego z najsłynniejszych pisarzy świata, ale również film ewidentnie nastawiony na fanów (aczkolwiek jednocześnie zrozumiały także dla tych, którzy „Władcą pierścieni” i „Hobbitem” niespecjalnie się interesują). Uważni z pewnością wyłapią w trakcie seansu liczne smaczki, nawiązujące do twórczości Tolkiena. Ja podam Wam aż cztery (oczywiście zakwalifikować je można jako lekkie spoilery, więc czytacie na własną odpowiedzialność): 1) wspomniany już taniec Edith, stanowiący nawiązanie do Luthien. 2) Gdy na początku filmu John jest zmuszony wyjechać wraz z rodziną z sielskiej miejscowości, w której dotychczas żyli, matka mówi do niego: „Zachowasz tę wioskę w swoim sercu”. I tak właśnie powstało Shire, tadam! 3) W scenie w opuszczonym autobusie jedna z poznanych dziewczyn zwraca się do Tolkiena per „burglar” – każdy fan „Hobbita” wie, że funkcję właśnie włamywacza miał pełnić Bilbo w krasnoludzkiej ekipie Thorina. 4) W innej ze scen pojawia się słowo „fellowship” w odniesieniu do utworzonego przez bohaterów stowarzyszenia – tego chyba nie muszę tłumaczyć. Resztę smaczków znajdźcie sami 🙂 . Do tego rzecz jasna dochodzą reprezentujące Saurona ogniste postacie, konni wojownicy oraz smok, widziany przez majaczącego Tolkiena na polu bitwy nad Sommą. Nie sposób odmówić tym scenom pewnej niezwykłości i widowiskowości, choć sam pisarz twierdził, że doświadczenia wojenne go w żaden sposób nie zainspirowały.

Tolkien-1

 

2 Comments

  1. Do projektu podchodziłam z pewnymi obawami. Śródziemie to świetnie wykreowane miejsce. Ma geografię, historię, kulturę i oczywiście języki. Podziwiałam Tolkiena za rozmach (chociaż już nie za fabułę z jej sztampowością i przewidywalnością). Ale sama gorliwa religijność pisarza, jego trzyletnia rozłąka z ukochaną i to, co pisał na temat kobiet w swoich listach… to wszystko sprawia, że Tolkien odrzuca mnie jako osoba. Chociaż umysł i wyobraźnię mial fascynujące.

    Polubienie

  2. Dziękuję za Twoją recenzję. Chętnie obejrzę film. Życiorys Tolkiena znam pobieżnie, ale sam fakt bycia katolikiem w ówczesnej anglikańskiej Anglii (jakkolwiek to brzmi) był niemałym wyzwaniem. Lewis powrócił na łono Kościoła anglikańskiego, nie katolickiego. Czytałem jego komentarze do Księgi Psalmów. Pozdrawiam.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s